sobota, 30 listopada 2013

Rubiette - Bez towarzyszy.

Biegłam Lasem Snu, trzymając flaszkę. Wiedziałam, że TO już się stało, że wszyscy oprócz mnie i Safiry zginęli... Nie obchodziło mnie to, że to pewnie KONIEC tej watahy... Wredne Potrójne Stado Maripossanna. Część Marino nas broniła, Possa było przeciwko nam... Zupełnie jak Sanna.
W tych rozmyślaniach wbiegłam do Jaskini Tei, gdzie zobaczyłam bladą ze strachu Safirę.
- Nikt nie pozostał... Tylko my... Barinna zginęła przed chwilą, a jej mąż Kalisou umarł wczoraj... - wyszeptała.
- Co? Barinna? Nie! - wykrzyknęłam. Postawiłam flaszkę z lekiem na chorobę Potrójnego Stada na ziemi i zalałam się łzami.
- Mogłam wyruszyć wcześniej... Nie wiem, czemu tak późno to zrobiłam... - chlipałam. Zapłakana wybiegłam do lasu i kompletnie się rozbeczałam. Zauważyłam waderkę, która płakała nadzwyczaj głośno.
-Jak masz na imię?
-N-nie mam i-imienia, b-bo m-mama n-nie n-nadała mi go... - wyjąkała.
-A czy ona żyje?
-N-nie żyje... T-tata t-też nie ż-żyje...
-A jak się nazywali?
-B-barinna... T-taty nie znam...
-Może się tobą zaopiekuję?
-D-d-dobrze.
-A chciałabyś się nazywać Crystal?
-Tak.
Bardzo się ucieszyłam. W końcu mam córkę!
-Chodź.
Podeszłam do Rzeki Liatto i wyłowiłam 3 sumy. Wróciłam do jaskini Tei i przedstawiłam Crystal Safirze.